top of page
  • mm

W Katowicach nikt nie wierzył, więc awansowali

Po latach nieudanych prób zdawało się, że kibice GieKSy pogodzili się już z mianem pierwszoligowca, średniaka. W tym sezonie, trochę jakby na przekór, gdy przy Bukowej nikt głośno o ekstraklasie nie mówił, awans do piłkarskiej elity stał się faktem.

Jeszcze zimą niewiele wskazywało na to, że w Katowicach nastąpi jakikolwiek przełom. I nie chodzi tutaj o awans, ale nawet o walkę w barażach. Podopieczni trenera Rafała Góraka mieli co prawda za sobą udaną końcówkę rundy jesiennej, ale tabela pokazywała jasno - Gieksa była bliżej strefy spadkowej niż awansu, traciła do szóstego miejsca siedem punktów mając przed sobą w tabeli jeszcze kilka firm chcących powalczyć o awans. Ale nie byłoby wiosennego wyniku, gdyby nie praca wykonana zimą i jeszcze jesienią. – Jesienią wypracowaliśmy sporo rzeczy. Punktów sporo wtedy pogubiliśmy, ale w wielu meczach graliśmy dobrze i zbudowaliśmy podstawy. Wiedzieliśmy, że stać nas na więcej niż pokazuje tabela mówi trener Rafał Górak, który jako drugi taki element kluczowy w walce o awans podaje zgrupowanie w Opalenicy. – Tam wiele się wydarzyło nie tylko w kwestiach treningowych. Pobyliśmy ze sobą – dodaje szkoleniowiec z Bukowej. 


51-letni szkoleniowiec musiał jednak mierzyć się nie tylko z rywalami z zewnątrz, ale również z przeciwnikami na własnym podwórku. Zimą doszło do spotkania kibiców z prezesem Krzysztofem Nowakiem, z którego nagranie wypłynęło do opinii publicznej. Fani, którzy już od dłuższego czasu nie mieli zaufania do trenera Góraka, mocno wyartykułowali pretensje do szkoleniowca. – Ile jeszcze nasz klub będzie prowadzić trener Górak? Czy musimy czekać do końca jego kontraktu, by się go pozbyć – pytali wprost prezesa, który nawet w minimalnym stopniu nie stanął w obronie swojego pracownika.


Echa spotkania z czasem dotarły do samego szkoleniowca, który nie ukrywał niezadowolenia z całego wydarzenia. – Nie tak to powinno wszystko się odbywać – mówił później starając się mimo wszystko zachować dyplomację. W takiej atmosferze, niezbyt eleganckiej, katowiczanie przystępowali do rundy wiosennej. I właściwie do ostatniego meczu w Gdyni postawa kibiców względem trenera się nie zmieniła, cały czas też nie było wiadomo, jaka będzie przyszłość Góraka w Katowicach.


Teraz sprawa wydaje się przesądzona, a swoje dołożyli do tego sami kibice klubu z Bukowej. Podczas fety po awansie w centrum miasta zaintonowali hasło: „Rafał Górak – przepraszamy”, na co ten ostatni odpowiedział: „przeprosiny przyjęte”. Konflikt jest więc zażegnany, ale wcześniej mógł budzić o tyle zdziwienie, że Górak od lat związany jest z klubem z Bukowej i nigdy nie krył swojej sympatii do „trójkolorowych”.


Inna rzecz, że zupełnie inne notowania trener Górak miał cały czas w szatni. Drużyna stanęła za szkoleniowcem już latem podczas spotkania z kibicami, wielokrotnie sytuacje takie powtarzały się w trakcie rozgrywek, a swoje zaufanie i oddanie trenerowi piłkarze pokazywali również na boisku. – Zespół to moja największa siła. Tak było zawsze. Ten team jest wspaniały. Prawdziwi, charakterni chłopcy, może bez wielkich CV, ale są wspaniali. Naprawdę zrobili kawał wielkiej roboty – ocenił 51-letni szkoleniowiec po meczu z Arką w rozmowie z Polsatem Sport.


Liczby z wiosny najlepiej pokazują, jak wielką pracę wykonał katowicki zespół w ostatnich miesiącach. W całej rundzie katowiczanie tracili punkty tylko w czterech spotkaniach: remisując z Górnikiem Łęczna i Bruk-Betem Termalica oraz przegrywając z Odrą Opole i Wisłą Płock. Z tą drugą na starcie rundy. GieKSa wiosną mogła się pochwalić dwukrotnie serią pięciu kolejnych wygranych. Straciła łącznie tylko dziesięć punktów. Strzeliła aż 42 gole - najwięcej w lidze w tym czasie i tylko trzynaście straciła, co jest drugim najlepszym wynikiem w pierwszoligowych rozgrywkach wiosną.


Kluczowy dla losów gry o awans był okres z drugiej połowy kwietnia, gdy katowiczan dopadł delikatny kryzys. W trzech meczach idąca systematycznie w górę tabeli GieKSa zdobyła zaledwie dwa punkty. Nic więc dziwnego, że wśród czekających kilkanaście lat na awans kibiców z Bukowej pojawiły się ponownie głosy, że GKS wraca na „swoje, pierwszoligowe tory” i na cud nie ma co liczyć. Katowiczanie jednak poradzili sobie z tym dołkiem, a szczególnie zaimponowali na finiszu.


Pięć ostatnich meczów, 15 punktów, a każdy pojedynek „ładował” katowiczan, był też swoistym finałem. Wygrana na wyjeździe z Polonią Warszawa, po dwóch bramkach zdobytych w doliczonym czasie gry. Osiem bramek wbitych Stali Rzeszów oraz trzy kolejne „finały”: w Tychach, z Wisłą Kraków u siebie oraz w Gdyni. Łącznie w tych spotkaniach zespół trenera Rafała Góraka zdobył dziewiętnaście bramek. Finisz ten może trochę przypominać wydarzenia z udziałem Górnika Zabrze sprzed siedmiu lat. Wtedy Górnikom również nikt już nie dawał szans na awans, a jednak seria zwycięstw na finiszu spowodowała, że niemożliwe stało się faktem.


Dzisiaj GieKSa to przede wszystkim doświadczenie i stabilizacja. Również na ławce trenerskiej, bo Rafał Górak prowadził klub z Katowic w 257. meczach, łącznie w klubie pracując przez siedem lat. Wywalczył awans do pierwszej ligi i ekstraklasy. Doświadczenie jest również widoczne na boisku, a stabilizacja to jedna z cech, z którą obecna drużyna może się kojarzyć. Zresztą taki sposób zarządzania całym klubem ma właściciel, czyli miasto.


Władze Katowic nie poddają się naciskom, czy to w kwestii trenera, a wcześniej również prezesa. – Na przestrzeni ostatnich lat było kilka momentów na granicy decyzyjności, gdy zastanawialiśmy się, w którym kierunku pójść, czy zmienić trenera, czy nie zmienić. Koniec końców zawsze dochodziliśmy do wniosku, że nie cofamy się i dalej idziemy w ten projekt. Chciałem dotrzymać słowa względem trenera i myślę, że dotrzymałem, że ma wolną przestrzeń i mnie nie interesują wasze wyniki. Ma być przede wszystkim zgrany, wspaniały zespół piłkarski. Ten zespół udało się zbudować – mówi prezydent Katowic, Marcin Krupa.


Prezydent Katowic może faktycznie być zadowolony, bo w ostatnich miesiącach w drużynie GieKSy słabych punktów nie było widać. Wicemistrz pierwszej ligi miał najlepszą ofensywę, a duet najskuteczniejszych graczy to Sebastian Bergier oraz Arkadiusz Jędrych. Ten drugi ma za sobą najlepszy sezon. Tylko wiosną zdobył osiem bramek, w całym sezonie dwanaście, a nie można zapominać także o tym, że był bardzo skuteczny w defensywie. Zresztą tych pewnych ogniw w drużynie było zdecydowanie więcej. Jakub Arak, Adrian Błąd, Antoni Kozubal. Katowiczanie atuty pokazywali także na bokach, gdzie wyróżniali się Grzegorz Rogala oraz Marcin Wasielewski. Ten pierwszy zaliczył trzy asysty, ten drugi - sześć, ponadto wywalczył dwa rzuty karne. 


Dzisiaj w drużynie nie brakuje piłkarzy, którzy pięć lat temu spadali do drugiej ligi. Jednym z nich jest Adrian Błąd, który zdobył decydującą o awansie do ekstraklasy bramkę w Gdyni. Latem w kadrze beniaminka na pewno nie dojdzie do rewolucji i jesienią niektórzy z graczy, którzy przemierzyli z GieKSą drogę z drugoligowego czyśćca do raju, będą mieli okazję rywalizować z najlepszymi w kraju.


źródło: Łączy nas piłka

Comments


bottom of page